Bp Marian Florczyk: Byłem zachwycony postawą kard. Stefana Wyszyńskiego wobec prześladowców

29 maja 2020 r. minęło 39 lat od śmierci Sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego. Wiemy, że jego beatyfikacja odbędzie się niebawem - po ustanie epidemii koronawirusa. O Prymasie Tysiąclecia z bp. Marianem Florczykiem rozmawia Katarzyna Bernat.

Beatyfikacja Prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego, zaplanowana na początek czerwca tego roku z powodu epidemii została przesunięta. Jednak będziemy przypominać nauczanie kardynała, które zawsze jest aktualne. Dziś sięgniemy do „Zapisków więziennych". Ksiądz Biskup czytał je będąc młodym kapłanem. Jakie refleksje towarzyszyły wtedy w latach 80-tych XX wieku?

W wersji książkowej po raz pierwszy ukazały się w Paryżu. W Polsce był stan wojenny. Udało mi się je zdobyć dzięki pomocy dobrych ludzi. Na progu kapłaństwa bardzo mi pomogły odnaleźć się w tamtej trudnej sytuacji społecznej, ponieważ duchowość i zmagania kardynała mogłem odnieść do ówczesnej sytuacji w Polsce. Prymas przelewał na papier swoje myśli, duchowość oraz opisywał środowisko, w którym przebywał i stosunek do otaczających go ludzi w miejscu odosobnienia. Byłem zachwycony postawą prymasa Wyszyńskiego.

Co Księdza Biskupa szczególnie ujmowało w postawie kardynała?

Jego pojmowanie miłości i stosunek do ludzi, którzy go skrzywdzili. Przypomnijmy, kardynał został aresztowany 25 września 1953 roku. W miejscach internowania przebywał trzy lata. Do Warszawy wrócił 28 października 1956 roku. Kiedy funkcjonariusze UB zabierali go z siedziby arcybiskupiej przy ul. Miodowej w Warszawie w jego obronie stanął tylko pies.

Na podstawie zapisków możemy analizować, jak kardynał rozumiał miłość wobec drugiego człowieka. Dla niego miłość to sam Bóg. Nawiązuje do listu św. Jana Apostoła, że Bóg jest miłością (1 J 4,8). Tę miłość objawił nam Jezus Chrystus, który urodził się w ubogiej stajni, ponieważ „tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3,16). Pierwsi pokłon oddali pasterze, którzy nie byli zepsuci ideologią władzy, ale umieli dzielić się swoją szlachetnością. Nawiązując do Wielkiego Czwartku, prymas przypomina, że Jezus staje się pokarmem, aby przeniknąć do ludzkiego serca. Potrzeba też, aby człowiek przeniknął do Bożego serca. Wtedy nastąpi zjednoczenie serc. Wielki Piątek kardynał uważa za dzień miłości milczącej. Podkreśla, że spoiwem Trójcy Świętej: Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego jest miłość, która udziela się człowiekowi.

Jezus wzywa do miłości radykalnej - miłości nieprzyjaciół. Jak odnosił się do tego kardynał Wyszyński?

Zapiski pisane były w czasie kiedy kardynał był internowany i pilnowany przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, którzy walczyli z Kościołem. Prymas miał świadomość, że wokół ma nieprzyjaciół. W zapiskach różnie tych ludzi nazywa, ale najczęściej dręczycielami. Zauważa, że nie może wejść z nimi w relację, ponieważ posługują się niedopowiedzeniami, kłamstwami. Widzi, że oni są smutni. Brak w nich uśmiechu i radości. Jednak uważa, że zostali postawieni na jego drodze życia przez Boga. Dla jego doświadczenia, wypróbowania miłości do Boga i drugiego człowieka. Nie ukrywa, że ma poczucie wyrządzonej krzywdy, ale nie chce żyć nienawiścią tylko Bożą miłością, bo jest chrześcijaninem, dzieckiem Kościoła, a ten Kościół, w którym wyrósł nauczył go miłości do ludzi i nieprzyjaciół. On tych ludzi chce traktować jak braci. Bliski był mu tekst św. Pawła „zło dobrem zwyciężaj" (Rz. 12,21). Snuje refleksję, że musi miłować, bo tylko miłość buduje kulturę ludzką, duchową, społeczną. Umiejętność miłowania świadczy o wielkości człowieka.

Jaki stosunek do oprawców miał kardynał Wyszyński?

Pisał, że do nikogo nie ma nienawiści, nie ma ducha odwetu, ale chce żyć miłością, czynami miłości. Przyznawał, że nie łatwo było mu z tym żyć. Szukał więc pomocy w Bogu, w modlitwie, w łasce Bożej. Musiał wejść w relację z Bogiem. Wiedział, że odejście od Boga, to odejście od miłości człowieka. Posłannictwo biskupa widział w posłannictwie miłości. Z zapisków wynika, że nie szedł na kompromis, był stanowczy, ale musiał się oprzeć nienawiści. Pomimo tego, że otaczali go ludzie nieprzyjaźni, to podchodził do nich z szacunkiem.

Jaka lekcja wypływa dla nas z tej postawy kardynała?

Każdy czas jest dobry na miłość, ponieważ ona jest najlepszą wartością dla człowieka. Ci, którzy nienawidzili nie wchodzili w relację. Byli samotni, smutni. Prawdziwa miłość realizuje się w wewnętrznej wolności. Nie ma rozwoju kultury, cywilizacji, bez miłości. Bóg jest miłością. Chrześcijaństwo zmieniło naszą cywilizację, ponieważ w centrum postawiło miłość do Boga i drugiego człowieka. Kardynał Stefan Wyszyński był nieugięty w walce ze złem, ale miał miłość i szacunek do drugiego człowieka, nawet nieprzyjaciela.

Dziękuję za rozmowę.

Katarzyna Bernat