Bierzmowanie w parafii p.w. Mater Dolorosa w Johannesburgu

Dziś, 15 listopada 2025 r., jako szafarz sakramentu bierzmowania miałem zaszczyt przewodniczyć uroczystej Mszy Świętej w parafii p.w. Mater Dolorosa w Kensington South, w sercu Johannesburga – pisze do nas Ksiądz Arcybiskup Henryk Jagodziński.

To było wydarzenie pełne światła, nadziei i działania Ducha Świętego — który objawił się nie w spektakularnych zjawiskach, lecz w pokoju, wdzięku i pięknie wspólnoty. Osiemnaście młodych osób, z różnych środowisk, z sercami otwartymi jak kielichy lilii, przyjęło dziś pieczęć Ducha Świętego — zostali umocnieni do życia dojrzałą, odpowiedzialną i misyjną wiarą.

Parafia została powołana do życia w 1956 roku. To wtedy J.E. ks. bp Hugh Doyle poświęcił i wmurował pierwszy kamień. Powstała najpierw skromna sala, na której fundamencie, dopiero po dwudziestu pięciu latach, rozpoczęto budowę właściwego kościoła. Architekt S. Honnorat zaprojektował przestrzeń, która 6 lutego 1982 roku została poświęcona przez ówczesnego wikariusza generalnego, ks. Reginalda Orsmonda, późniejszego biskupa Johannesburga.

Od początku parafia była duchowym domem dla Włochów — o czym do dziś przypominają tabliczki fundatorów na ławkach. Z biegiem lat rozrosła się jednak w duchu prawdziwej katolickości — obejmując serca ludzi różnych narodowości i języków. Dziś Mater Dolorosa to żywy obraz Kościoła: różnorodnego, a jednak zjednoczonego w Chrystusie.

W 2006 roku parafię powierzono opiece Prałaturze Opus Dei. I to w jej duchu — duchu świętości dnia powszedniego — celebrowaliśmy dzisiejsze bierzmowanie. W głównym ołtarzu, obok majestatycznej mozaiki Boga Ojca podtrzymującego Krzyż, umieszczono dwie mozaiki: św. Josemaríi Escrivá i bł. Benedykta Daswy — dwóch świętych, którzy tak bardzo przemawiają do naszej epoki.

Głosząc dziś homilię, miałem w sercu jedno pragnienie: by młodzi ludzie zrozumieli, że świętość nie jest odległym ideałem, ale konkretnym powołaniem — dostępnym tu i teraz, w ich życiu. Punktem odniesienia był dla mnie św. Josemaría, który nie bał się głosić, że każdy człowiek, bez względu na powołanie, wiek czy zawód, jest powołany do świętości.
Zatrzymałem się nad słowami z jego dzieła Kuźnia: „Świętość nie polega na wielkich sprawach. Polega na tym, żeby ogień nadprzyrodzonego życia nie zagasł nigdy, żeby pozwolić się spalić do ostatniego skrawka, służąc Bogu – czy to na najniższym, czy na najwyższym miejscu: wszędzie tam, gdzie Pan cię postawi” (Kuźnia, nr 61).

Poprosiłem młodych, by zamknęli oczy i wyobrazili sobie płomień – mały, cichy ogień w ich sercu. Bo to właśnie Duch Święty, którego dziś otrzymali, jest tym płomieniem. Nie krzyczy. Nie błyska. Ale pali. Oczyszcza. Przemienia. I jeśli tylko pozwolą Mu działać, będzie ich prowadził przez całe życie.

Powiedziałem im, że świat będzie ich uczył czegoś innego — że warto błyszczeć, zdobywać, dominować. Ale Ewangelia mówi coś innego: bądź wierny w małym. To tam rodzi się świętość. W obowiązkach szkolnych. W szacunku do rodziców. W gotowości do przebaczenia. W modlitwie, której nikt nie widzi.

Powiedziałem im również, że nie zostają dziś „ukończonymi katolikami”, ale posłanymi apostołami. Bierzmowanie to nie zakończenie, ale Początek z wielkiej litery. To ich osobisty dzień Pięćdziesiątnicy.

Duch Święty był dziś widoczny nie tylko w liturgii, ale i w detalach, które tak często umykają ludzkiej uwadze: w starannie przygotowanych szatach, w łacińskich śpiewach chóru, w harmonii posług, w porządku, który świadczył o miłości do Boga. To wszystko nie było efektem przypadku — ale znakiem, że Bóg jest Bogiem ładu, nie chaosu.

Wspólnota parafialna otoczyła młodzież modlitwą i czułością. A po Mszy św. — rodziny podchodziły, robiły zdjęcia, dziękowały, obejmowały swoje dzieci z dumą i radością. I znów – prostota, ale głęboko przesiąknięta świętością.

Na koniec przypomniałem im coś, co również kochał podkreślać św. Josemaría: że świętość nie jest ponura. Jest radosna. Pełna dobrego humoru. Bo kto wie, że Bóg go kocha, ten nie może chodzić ze spuszczoną głową.
Zachęciłem ich, by nie bali się być świętymi z szerokim uśmiechem – pełnymi pokoju, wdzięczności, odwagi i światła.

Dziś, opuszczając kościół, spojrzałem jeszcze raz na obraz Bożego Miłosierdzia, w jego wileńskiej wersji, umieszczony na chórze. I w duszy zrodziła się modlitwa: Duchu Święty, ogarnij ich na zawsze. Spal to, co grzeszne. Wzmocnij to, co słabe. Zapal ich serca tak, by nigdy nie zgasły. Odnów oblicze tej ziemi — i zacznij od nas.

✠ Henryk M. Jagodziński
NUNCJUSZ APOSTOLSKI W RPA, LESOTHO, NAMIBII, ESWATINI i BOTSWANIE

Pretoria, dnia 15 listopada 2025 r.