Druga pastoralna wizyta w diecezji Damongo

Atmosfera przygotowań do Bożego Narodzenia już ogarnęła Ghanę, a zwłaszcza jej stolicę, jeszcze nawet przed rozpoczęciem Adwentu – pisze do nas Ksiądz Arcybiskup Henryk Jagodziński, nasz Rodak.

Podobnie jak i w naszym pięknym kraju, przede wszystkim widać to w dekoracjach centrów handlowych i budynków niektórych instytucji. To, jeżeli chodzi o atrybuty zewnętrzne. W wielu wspólnotach parafialnych i różnych stowarzyszeniach rozpoczynają się także przygotowania duchowe. W tym roku, początek Adwentu przyszło mi spędzić w diecezji Damongo, gdzie udałem się z w ramach drugiej pastoralnej wizyty w dniach od 7 do 11 grudnia 2023 r. Pierwszą taką oficjalną podróż odbyłem w sierpniu 2021 r. Głównym celem te wizyty było poświęcenie drogi krzyżowej znajdującej się w diecezjalnym sanktuarium maryjnym, w miejscowości Sonyor, na terenie parafii Bole. Sanktuarium stanowi grota dedykowana Zwiastowaniu Matki Bożej. Na marginesie dodam, że prawie każda parafia stara się wybudować grotę Matki Bożej w pobliżu kościoła parafialnego, wzorowanej na grocie z Lourdes. Istnienie takiej groty, jest znakiem żywotności parafii. Zazwyczaj są w niej celebrowane uroczystości i nabożeństwa maryjne. Jest to również miejsce indywidulanej pobożności, gdzie wierni mogą przychodzić na modlitwę o każdej porze dnia i nocy, ponieważ takie groty, z natury swojej konstrukcji są dostępne cały czas. Taką grotę dedykowaną Matce Boże mamy też w ogrodzie Nuncjatury w Akrze. Podobnie jak w ghańskich parafiach, wierni przychodzą pod figurę Matki Bożej, na indywidualną modlitwę przed i po Mszy św.

Moją podróż rozpocząłem w czwartek 7 grudnia. Najpierw doleciałem samolotem do Tamale, gdzie na lotnisku oczekiwał mnie J.E. ks. bp Peter Paul Angkyier, pasterz diecezjo Damongo, aby razem udać się do jego diecezji. Podróż samochodem trwała prawie dwie i pół godziny. Ale zanim dotarliśmy do domu biskupiego najpierw odwiedziliśmy katolicką szkołę średnią dla dziewcząt p.w. św. Anny, która znajduję się na peryferiach miasta Damongo. W czasie krótkiego spotkania opowiedziałem uczennicom i obecnym wychowawcom o roli i zadaniach nuncjusza, po czym życząc owocnego czasu adwentu udzieliłem zgromadzonym apostolskiego błogosławieństwa. Szkoła praktycznie znajduje się pośród buszu, a droga, która do niej prowadzi nie posiada jeszcze utwardzonej nawierzchni. Także, dziewczęta w tej szkole mogą całkowicie poświęcić się nauce, nie mając wokół siebie żadnych rozproszeń. Dzięki wspaniałej kadrze, atmosferze oraz pracowitości, uczennice tej szkoły zajmują pierwsze miejsca w organizowanych konkursach naukowych, które są odpowiednikiem naszych szkolnych olimpiad.
W uroczystość Niepokalanego Poczęcia udaliśmy się do parafii Bole, które to miasto jest także stolicą powiatu. Stamtąd ruszyliśmy do diecezjalnego sanktuarium maryjnego w Sonyor, które jest stacją misyjną parafii Bole. Niektóre parafie mają kilkanaście a czasem nawet trzydzieści stacji misyjnych. Nie pamiętam już w jakiej odległości znajduje się ta stacja od głównej parafii, ponieważ w Ghanie raczej mówi się, ile potrzeba czasu na dotarcie do konkretnego miejsca, aniżeli wymienia się ilość kilometrów. Ks. bp Peter Paul mówił mi, że ostatnio potrzebował godziny czasu, aby dotrzeć na miejsce. Tym razem, drogę trochę poprawiono, więc wystarczyło nam pół godziny. Ale pomimo pewnych poprawek, droga i tak wygląda bardzo naturalnie, jakby nietknięta cywilizacją XXI w., także mogła by posłużyć jako teren do kręcenia filmów historycznych o czasach minionych. Inicjatywa utworzenia tego sanktuarium maryjnego wyszła od samych wiernych, którzy zwrócili się do pierwszego biskupa diecezji Damongo a obecnego arcybiskupa Tamale, J.E. ks. Philipa Naameh, z prośbą o utworzenie diecezjalnego miejsca modlitwy. Pośród katolików ghańskich wielką popularnością cieszą się rekolekcje czy dni skupienia w miejscach oddalonych od ludzkich siedzib, wokół właśnie takiej groty. Na forum diecezjalnej rady duszpasterskiej dyskutowano różne propozycje lokalizacji takiego miejsca. Kiedy w 2009 r., ks. abp Naameh został mianowany arcybiskupem Tamale, inicjatywa ta została odłożona na czas późniejszy. Kiedy nowym biskupem Damongo został J.E. ks. bp Angkyier, ten temat zostałpodjęty na nowo. Ostatecznie wybrano Sonyor ze względu na jego centralne położenie oraz rodzący się tam kult.

31 października 2013 r., miała miejsce uroczysta inauguracja sanktuarium pod 14-metrowym krzyżem. Wtedy też zdarzył się pierwszy cud. Tego lata w Sonyor i okolicy w porze deszczowej dłuższy czas nie padał deszcz a już zaczynała się pora sucha. Przed Mszą św. miejscowi wodzowie zwrócili się do ks. biskupa z prośbą o modlitwę o deszcz, bo bez wody grozi im głód. J.E. bp Peter Paul, zapewnił, że będzie się modlił w tej intencji, ale nie może dać gwarancji, że deszcz spadanie. Zaprosił też wodzów, aby się z nim wspólnie modlili. Jak wspomina, tyle co zakończył Mszę św. z nieba popłynęły takie strugi deszczu, że nie można było prowadzić samochodu. Trzeba było dość długo czekać aż deszcz przycichnie. Dla wodzów było oczywiste, że deszcz spadł dzięki modlitwom biskupa. Kilka dni po tym wydarzeniu wodzowie przysłali ks. biskupowi barana jako znak wdzięczności. Bardzo szybko to miejsce stało się miejscem modlitwy i pielgrzymek. Ks. bp Peter Paul mówił mi o wielu łaskach, które ludzie otrzymali na tym miejscu, i o czym mu osobiście opowiadali. Te wieści rozchodzą się także wśród wyznawców innych religii, którzy tutaj pielgrzymują prosząc Pana Boga o pomoc. Podczas Mszy św. trzeba tłumaczyć, że do komunii św. przystępują tylko katolicy. W wigilię Niepokalanego Poczęcia przybyło tutaj wielu pielgrzymów, którzy przystąpili do sakramentu pokuty i pojednania, uczestniczyli we Mszy św. a także osobiście się modlili. Ks. bp Peter Paul mówił mi, że w zeszłym roku pewna kobieta złożyła świadectwo, że nie mogąc mieć dzieci, przychodziła na to miejsce, aby się modlić o potomstwo, i jej modlitwa została wysłuchana i Pan Bóg obdarzył ją upragnionym dzieckiem. Innym bardzo ciekawym świadectwem była historia animistycznej kapłanki. Jak sama opowiadała ks. biskupowi, kiedyś bardzo poważnie zachorowała i postanowiła szukać ratunku w tym sanktuarium. Ostatkiem sił wspięła się na wzgórze i usiadła pod krzyżem. Wtedy usłyszała głos płynący z krzyża: „Ja nikogo nie dyskryminuję”. Po tym wydarzeniu odzyskała zdrowie. Wielu ludzi, którzy tutaj przychodzą, jako pamiątkę biorą liście z drzew i kamienie z sanktuarium. Mogłem się o tym przekonać, kiedy po Mszy św. było błogosławieństwo dewocjonaliów i bardzo dużo ludzi stało z bukietami liści do błogosławieństwa. Jedno ze świadectw mówi, że pewna kobieta, która została ukąszona przez jadowitego węża przyłożyła kamień z sanktuarium na ranę, i została uzdrowiona.

Kiedy przybyliśmy na miejsce, moim oczom ukazało się wzgórze z wystającymi skałami, wysokimi trawami i drzewami trochę przypominającymi drzewa oliwne, ale tylko trochę. Wtedy przypomniała mi się Ewangelia, która mówi, że Jezus udał się na miejsce pustynne, aby się modlić (Mk 1, 35). Pomyślałem, że to miejsce musiało wyglądać właśnie tak, więc się nie dziwię, że ludzie tak chętnie tu przychodzą na modlitwę.

Zanim rozpoczęliśmy Mszę św. przy ołtarzu polowym, z ks. biskupem przywitaliśmy zgromadzonych, którzy jak to już bywa w tradycji, utworzyli prostokąt, częściowo z namiotów. Część wiernych nie zna angielskiego, dlatego niektóre części stałe Mszy św. były w języku dagare. Również moja homilia była streszczona w tym języku, oczywiście nie przeze mnie tylko innego księdza. Język angielski znają tylko ci co chodzili do szkoły. Niestety, jeszcze do tej pory wielu ludzi to analfabeci. Na Mszy św. byli też seminarzyści z diecezjalnego Mniejszego Seminarium Duchownego p.w. św. Cypriana. Alumni śpiewali po łacinie „Sanctus” i „Agnus Dei” z VIII Mszy „de Angelis”. Było to dla mnie czymś wzruszającym słyszeć te modlitwy w języku Kościoła jakim jest łacina, pod afrykańskim słońcem, w buszu, w jedności ze zgromadzonymi wiernymi tego kraju. W takich momentach czuje się co znaczy „Wierzę w jeden, święty, powszechny iapostolski Kościół”. Te same słowa, które słyszałem w afrykańskim buszu, od ponad tysiąca lat rozbrzmiewają także na ziemi świętokrzyskiej, gdzie jest mój dom. Podczas mojej wizyty, ciągłe powtarzałem, że wszyscy katolicy, na wszystkich kontynentach stanowią jedną, wielką rodzinę.

Po Mszy św. jeszcze mieliśmy krótkie spotkanie z duchowieństwem diecezji i siostrami zakonnymi. Podziękowałem im za ich trud i poświęcenie na rzecz Ewangelii i zapewniłem o bliskości Ojca św. Na koniec, udzieliłem im apostolskiego błogosławieństwa. Po obiedzie złożyliśmy wizytę Pani Veronice Alele Heming, która jest szefem wykonawczym dystryktu Bole. Ta funkcja jest to odpowiednikiem naszego urzędu starosty. Pani Veronica z wielkim wzruszaniem opowiadała, że ukończyła szkoły katolickie i bardzo mile wspomina ten czas. Podkreśliła, że gdyby nie Kościół katolicki, to nie osiągnęłaby tej pozycji jaką obecnie piastuje. Pomimo tego, że jest muzułmanką poprosiła mnie o modlitwę i błogosławieństwo.

Następnym etapem tego dnia było spotkanie z personelem polikliniki parafii pw. Męczenników Ugandyjskich na przedmieściach Bole. We wrześniu tego roku, odbyła się inauguracja nowego budynku tejże placówki, która przeprowadziła się z budynków przy kościeleparafialnym do nowego miejsca. Tutaj muszę wyjaśnić, że poliklinika w warunkach ghańskich oznacza ośrodek zdrowia a nie szpital. Ośrodek ten jest prowadzony przez siostry zakonne. Oprócz poradni, dysponuje także 15 łóżkami dla chorych.

Następnego dnia wyruszyliśmy do miejscowości Kulmasa. Zanim dotarliśmy na Msze św. odwiedziliśmy także radę starszych, która reprezentowała tutejszego wodza, który z powodu pilnych spraw musiał wyjechać do Tamale. Prawie cała rada też składała się z muzułmanów, którzy również poprosili mnie o błogosławieństwo i modlitwę.

O godzinie 10.00 rozpoczęliśmy Mszę św. z wypełnionym po brzegi kościołem. Wśród zgromadzonych było bardzo dużo dzieci i młodzieży. Na zakończenie Mszy św. otrzymałem w darze indyka i yam. Yam jest to bulwa, która z wyglądu przypomina olbrzymią pietruszkę, koloru szarego, a w smaku podobna jest do ziemniaków, i w Ghanie pełni taką rolę jak ziemniaki w Polsce. Po Mszy św. wszyscy chcieli się przywitać i prosili o osobiste błogosławieństwo przynosząc także dewocjonalia do pobłogosławienia oraz wodę.

Na obiad zaprosiły nas Siostry Misjonarki Medyczne, które sprawują opiekę zdrowotną nad okoliczną ludnością, wizytując poszczególne wioski. Przygotowują się do otwarcia stałego ośrodka zdrowia.

Wieczorem tego dnia, o godzinie 17.00, sprawowałem Mszę św. w parafii p.w. Dobrego Pasterza w Tuna, na otwartej przestrzeni, przy grocie Matki Bożej. Podczas tej Mszy św. udzieliłem także chrztu dwóm małym dziewczynkom: Christel i Mercy. Parafia ta prowadzi także internat dla 30 dziewcząt z okolicznych wiosek, gdzie nie ma szkół. Niestety, podczas pory deszczowej wiele wiosek jest odciętych od świata z powodu nieprzejezdnych dróg, które wtedy przemieniają się w błotne grzęzawiska albo małe jeziora. Dla wielu dzieci jedyną szansą na zdobycie wykształcenia jest nauka w większym ośrodku miejskim. Niestety, nie wszystkich stać na opłacenie internatu, więc w wielu miejscach takie ośrodki dla ubogiej młodzieży prowadzone są przez parafie katolickie.

W niedzielę skoro świt udaliśmy się do wioski Nakpala. Droga do tej wioski była podobna do tej z Sonyor. W Nakpala, pochodząca z tej miejscowości Pani Margaret ufundowała kościół i plebanię. Obecnie jest już na emeryturze. Do niedawna była wysokim urzędnikiem w Ministerstwie Zdrowia. W wiosce, graniem na bębnach i śpiewem przywitały nas dzieci i młodzież. Potem przeszliśmy do kościoła i zwiedziliśmy plebanię. Obie struktury są już pod dachem, ale jeszcze wymagają prac wykończeniowych. Pani Margaret wspomniała, że jej ojciec był wodzem i wyznawał tradycyjną religię. Co prawda sam się nie nawrócił, ale ochrzcił ją i jej trzech braci i posłał ich do szkół katolickich. Dzięki wykształceniu, ona i jej bracia osiągnęli wysokie pozycje w administracji państwowej i szkolnictwie. Wspominała także, że kiedyś miała pewne problemy w pracy, które bardzo ją martwiły. Pewnego razu poszła od kościoła a tam ksiądz, na zakończenie Mszy św. rozdawał każdemu kartkę z fragmentem Pisma św. Ona trzymała cytat z Księgi Wyjścia: „Pan będzie walczył za was, a wy pozostaniecie spokojni” (Wj 14, 14). Wtedy doznała uczucia wielkiej ulgi i sprawy rzeczywiście się rozwiązały pomyślnie. Ponieważ otrzymała tyle łask od Boga, postanowiła także podzielić z innymi tym, co otrzymała. Dlatego chce pomóc innym w poznaniu Chrystusa, który jest największym skarbem.

O godzinie 10.00 przewodniczyłem Mszy św. w parafii p.w. Trójcy Przenajświętszej w Swala. Podczas tej Mszy, udzieliłem sakramentu bierzmowania 76 osobom. Wśród nich były także osoby w zaawansowanym wieku. Niektórzy z nich niedawno przyjęli chrzest, porzucając dawne animistyczne wierzenia. Na pamiątkę, podarowałem bierzmowanym obrazek ze św. Janem Pawłem II i moim błogosławieństwem po polsku. Niestety, wersji w języku dagare nie miałem. Na zakończenie Mszy św. wraz z ks. biskupem otrzymaliśmy od wspólnoty parafialnym po żywym koziołku.

Ostatnim punktem tego dnia były jeszcze odwiedziny w sierocińcu w Nakwabi, prowadzonym przez siostry ze Zgromadzeni Maryi Niepokalanej. Znajduje się tam obecnie 36 dzieci. Najmłodsze z tych dzieci miało 10 dni. Są to dzieci, które zostały porzucone, albo których rodzice zmarli. Powodem porzucenia jest czasem bieda, ale najczęściej są to przesądy. Jednym z nich jest przekonanie, że gdy matka dziecka umiera przy porodzie to winę za to ponosi dziecko. Z tego powodu dziecko może być nawet zabite przez pozostałych członków rodziny. Siostry opowiadały o przypadku jednej swojej wychowanicy, której matka umarła przy jej narodzinach. Rodzina chciała ją zabić, ale jej ojciec, ponieważ był chrześcijaninem, zabrał ją i oddał siostrom na wychowanie w obawie o jej życia. Sam bał się, że nie uda mu się uratować dziecka. Teraz to już dorosła kobieta, która ukończyła studia i pracuje w administracji państwowej. Wśród obecnych wychowanków, też jest jedna dziewczynka o podobnej historii. Za każdym tym dzieckiem stoi jakaś tragiczna sytuacja. Można powiedzieć, że siostry uratowały im życie. Wiadomo, że najlepszym miejscem dla rozwoju człowieka jest prawdziwa rodzina. Dlatego siostry podejmują starania, aby ktoś z krewnych przyjął te dzieci albo ktoś je adoptował. Jeżeli się to nie udaje, starają się im zapewnić wykształcenie i strat w dorosłe życie. Sierociniec praktycznie istnieje dzięki Bożej Opatrzności i różnorodnym darczyńcom. Podczas moich odwiedzin przekazałem siostrom, otrzymane podarunki: koziołka, indyka, yam i też podarunek od siebie. Wielka rola Kościoła w tym regionie, jak i na całym świecie, polega nie tylko na dziełach miłosierdzia w postaci prowadzenia szkół czy służby zdrowia, ale także na zmianie mentalności ludzi, aby takie tragiczne sytuacje nie miały miejsca.

Następnego dnia, o 4.00 nad ranem wyruszyłem z Damongo do Tamale, aby pierwszym samolotem dolecieć do Akry.

† Henryk M. Jagodziński
NUNCJUSZ APOSTOLSKI W GHANIE

11 grudnia 2023 r.