Jak wygląda praca misjonarza w Brazylii?

Dotarła do nas wiadomość z dalekiej Brazylii, gdzie na misjach posługuje nasz rodak ks. Piotr Pochopień. Dzisiaj chce nam opowiedzieć o swojej pracy. Zachęcamy do lektury.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Czas pandemii i ograniczeń, to zapewne trudny czas dla kościoła, wiernych i duszpasterzy. Nie wiem jak to się dzieje, ale w mojej parafii życie toczy się normalnie, poza tym, że gubernator zamknął szkoły i od roku dzieci i młodzież nie uczą się, mają jeden rok w plecy. U mnie przez ten ostatni rok wszystko funkcjonuje normalnie, katechezy dla dzieci, kursy całodzienne, szkolenia koordynatorów poszczególnych grup, spotkania modlitewne – a wręcz bym powiedział, że mam więcej zajęć i obowiązków niż przed pandemią.

Zainspirowany Ewangelią z 5 niedzieli zwykłej, postanowiłem napisać kilka słów na temat pracy misjonarza. Czytając fragment niedzielnej Ewangelii  zauważamy, że Jezus poszedł z przyjaciółmi w dzień świąteczny do synagogi, po zakończonej modlitwie zauważył, że nie było dziś w synagodze Piotra i Andrzeja. Udał się szybko do ich domu aby zobaczyć co się stało, dlaczego nie byli na modlitwach.

Na czym polega praca misjonarza?

Na sprawowaniu Najświętszej Eucharystii, udzielaniu  sakramentów, budowaniu studni, kościołów, szkół, domów katechetycznych, organizowanie i wydawanie żywności, uczenie ludzi zawodów ale także a może przede wszystkim szukaniu zaginionych owiec i synów marnotrawnych.

Do świątyni nie idzie się samemu, ale wspólnie tak jak Jezus z przyjaciółmi a gdy widzimy, że kogoś brakuje to szukamy go, pytamy dlaczego nie był na nabożeństwie – tak jak Jezus zobaczył brak Piotra i Andrzeja, natychmiast udał się do nich z niepokojem.

Ja wspólnie z grupami osób, którzy pracują przy parafii, poszukujemy ciągle ludzi, którzy nie przyjęli jeszcze sakramentów i zachęcamy ich do rozpoczęcia katechez, zachęcamy ich do wkroczenia na drogę prowadzącą do Boga. 31 stycznia do sakramentu bierzmowania przystąpiły 64 osoby w tym 19 dorosłych – „zagubione owce”. Wśród dorosłych był 81-letni mężczyzna oraz 74 i 76-letnie kobiety.

Nie ma możliwości aby przyjechali kapłani do pomocy w spowiedzi, dlatego spowiedź kandydatów do bierzmowania, świadków i ich rodzin rozkładam na cały tydzień – to około 250 do 300 osób. Po bierzmowaniu dałem wszystkim bierzmowanym przygotowane wcześniej ciasto aby mogli w gronie rodzinnym świętować.

W styczniu udzieliłem 23 parom sakramentu małżeństwa, przed Bożym Narodzeniem zakończyły się katechezy przedmałżeńskie, które trwały 11 tygodni. Już w pierwszą niedzielę lutego rozpoczęliśmy nowy cykl katechez przedmałżeńskich, w którym rozpoczęły swe uczestnictwo 34 pary. Większość par uczestniczących mieszka od wielu lat razem, często mają już po kilka dzieci. Dwie pary, którym udzieliłem ślubu to staruszkowie, którzy mają już prawnuki i razem mieszkali ponad 50 lat – i też musieli ukończyć katechezy przedmałżeńskie. Biorąc pod uwagę, że jestem jednym kapłanem na wielkiej parafii, to tylko kilka było ślubów pojedynczych na Mszy św., większość ślubów ma miejsce na jednej Mszy św. Był też ślub 10 par na jednej Mszy św. – trwał prawie 3 godziny. Oczywiście podobnie jak w Polsce jest taka sama procedura z dokumentami, zapowiedziami i protokołem przed małżeńskim. Kobiet zawsze na ślubie chcą pięknie wyglądać, więc suknię ślubną wypożyczają. Po ślubie jest kolacja w gronie rodzinnym.

Grudzień to miesiąc pierwszych Komunii w mojej parafii, które rozkładają się na 17 kościołów. W tamtym roku do I Komunii przystąpiło 29 osób dorosłych i 67 dzieci. Dorośli mają specjalne koszulki przygotowane a dzieci alby które zakupiłem i są na parafii aby służyły dla innych  w parafii na wiele lat. Na I Komunii nie ma prezentów, gości, ani uroczystych obiadów. Wszyscy świętują w gronie rodziców i rodzeństwa.

W styczniu ochrzciłem 13 dzieci i 4 osoby dorosłe.

W styczniu w mojej parafii było 12 pogrzebów. 3 osoby zginęły w wypadkach (przez zły stan dróg najczęściej śmierć ponoszą motocykliści, motor jest najtańszym środkiem transportu),  4 zamordowane (najczęściej to podczas napadów, a bardzo dużo jest napadów spowodowanych kryzysem gospodarczym i brakiem środków do życia) i 5 osób zmarło z przyczyn naturalnych czy choroby. Najczęściej pogrzeb odbywa się w ciągu 24 godzin z powodu gorąca, w pierwszych 2 tygodniach stycznia u mnie w parafii termometr pokazywał od 35 do 46 stopni, a kolejne 2 tygodnie stycznia padało dzień i w nocy. A teraz znów jest gorąco, jak w lecie. Pogrzeby w kościołach filialnych odbywają się o godzinie 5.30 rano, gdyż później jest dojenie krów. A w kościele głównym w mieście o 6.30 rano gdyż od 8.00 godziny zaczyna się praca w urzędach, sklepach itp. Najgorzej jest jak wypada pogrzeb w sobotę lub niedzielę, gdyż zawsze wtedy mam jedną Mszę św. w kościele głównym i 3 Msze św. w kościołach filialnych i tu jeszcze dodatkowa jedna lub więcej Mszy św., a nie można przetrzymywać ciała ze względu na temperaturę, a u mnie w mieście nie ma chłodni.

Czasem zastanawiam się w jaki sposób daję radę to wszystko obsłużyć? Siłę czerpię z codziennej Eucharystii,  modlitwy brewiarzowej i różańca. Ale przede wszystkim zawdzięczam to wszystko dobremu wykształceniu, które wyniosłem najpierw z domu rodzinnego, a następnie  z naszego kieleckiego seminarium, wiele nauczyłem się od księży profesorów, od księży którzy byli wikariuszami w mojej rodzinnej parafii Stopnica i od proboszczów, z którymi współpracowałem na parafiach w których byłem wikariuszem. Wraz z modlitwą która płynie w mojej intencji z różnych stron świata mam siłę nieść Ewangelię ludziom w dalekiej Brazylii.

Dziękuję za wszelkie dobro, które w różny sposób otrzymuję, przy różnych okazjach, za każdą modlitwę i wsparcie. Sam każdego dnia pamiętam o wszystkich osobach znanych i nieznanych mi w modlitwach. I każdego dnia w mojej  parafii dzielę się przysłowiową kromką chleba z potrzebującymi i dobrym słowem Ewangelii.

Z serdecznymi pozdrowieniami i modlitwą z ziemi brazylijskiej      

ks. Piotr Pochopień