Koforidua

- To ciekawie brzmiące słowo, to nazwa miasta, na północ od Akry, od którego swoją nazwę wzięła też diecezja, po oddzieleniu się od archidiecezji Akry w 1992 r. - pisze w kolejnym liście Ksiądz Arcybiskup Henryk Jagodziński, Nuncjusz Apostolski w Ghanie.

Miasto to znajduje się około półtorej godziny jazdy samochodem od stolicy kraju, a w kilometrach jest to około 60 km. Głównym celem mojej podróży do Koforiduły było przewodniczenie uroczystej Mszy Św. na zakończenie roku św. Józefa, który oficjalnie w Kościele Powszechnym zakończył się w uroczystość Niepokalanego Poczęcia, 8 grudnia 2021 r. W tej diecezji jednak, aby zapewnić możliwość większej ilości wiernych w jej uczestnictwie, przełożono ją na najbliższą niedzielę, tj. 12 grudnia. J.E. ks. bp Joseph Afrifah-Agyekum, zaprosił mnie do przyjazdu już w piątek, abym mógł poznać jego diecezję trochę w większym stopniu. Pierwszym etapem mojej wizyty były odwiedziny Ghańskiego Instytutu Badań nad Kakao. Instytucja ta została powołana jeszcze przez Brytyjczyków w czasach kolonialnych, w 1938 r. W swojej pierwotnej nazwieInstytut miał wpisaną całą Afrykę Zachodnią. Myślę, że trudno jest komuś, nawet w Polsce, powiedzieć, kiedy pierwszy raz w życiu zakosztował kakao lub czekoladę. Te dwa produkty towarzyszą nam od samego początku naszego życia. W pewnych jego momentach, niektórzy podejmują drastyczne decyzję, że już nigdy więcej żadnej czekolady do ust nie wezmą, ponieważ uważają, że ta zamiast przemienić się energię, zwiększa pokłady tłuszczu w organizmie. Ale większość delektuje się kakałem i czekoladą przez całe życie.  Ghana co do ilości produkcji kakao zajmuje drugie miejsce w świecie, a jeżeli chodzi o kakao wysokiej jakości to nawet pierwsze, według świadectwa specjalistów Instytutu. Najpierw mieliśmy część teoretyczną w sali konferencyjnej, z pomocami audiowizualnymi, gdzie zapoznaliśmy się z historią i dniem obecnym Instytutu. W tej sali, znajdują się portrety wszystkich dyrektorów tej instytucji, od jej początków, aż do chwili obecnej. Następnie udaliśmy się na teren Instytutu, aby prześledzić poszczególne etapy produkcji kakao i czekolady, od wyłuskiwania ziaren, poprzez fermentacje, suszenie aż po gotowe produkty. Jak się dowiedziałem, i przekonałem naocznie, z kakao wytarza się nie tylko czekoladę, ale także dżin, brandy, masło, mydło, płyn pielęgnacyjny do ciała, ciastka a nawet ocet. Bardzo ciekawiło mnie jaki smak ma ocet kakaowy, ale niestety, nie można było degustować go na miejscu. W innej części Instytutu, próbowaliśmy różnych rodzajów czekolady, ale w ilościach dość skromnych. Mimo to, po tym próbowaniu zrobiło mi się trochę gorzko, a nawet bardzo gorzko. Następnie przeszliśmy odwiedzić farmę, gdzie rosły drzewa kakaowe, które raczej przypominały duże krzewy niż drzewa w ścisłym sensie. Jeden z naszych gospodarzy zerwał owoc kakao, przypominający małą piłkę do rugby, przełupał go i dam nam skosztować nasiona, które były ukryte w środku owocu. Dojrzałe owoce mają przewagę koloru żółtego nad zielonym. Nasiona, przypominają swoją formą trochę kolbę kukurydzy, ale o dużych pestkach, owiniętych białym miąższem. To właśnie ten miąższ się można spożyć na surowo, przy świeżych owocach, samych ziaren jednak się nie je. W smaku ten miąższ na ziarnach, jest słodkawo-kwaśny, z przewagą słodyczy. Po tej konsumpcji, smak goryczy definitywnie minął. Kontynuując nasze zwiedzanie, jeszcze udało się nam zobaczyć krzewy kawowe. W tym miejscu muszę oznajmić, że wcale nie przypominają ziaren kawy, które możemy spotkać w naszych sklepach.

Po południu tego samego dnia, udaliśmy w odwiedziny do Niższego Seminarium im. Papieża Jana w Effiduase, które założone zostało jeszcze przed powstaniem diecezji w 1958 r. Obecnie, można powiedzieć, że Seminarium stanowi część męskiej szkoły średniej o tej samej nazwie. Seminarzyści uczą się razem z innymi chłopcami w tych samych klasach, ale maja jeszcze dodatkowe zajęcie formacyjne i modlitewne. Gdy tam przyjechaliśmy, czekało na nas 43 seminarzystów, ustawionych w szeregu, jednakowo ubranych w piaskowe spodnie i zielone koszule z logo Seminarium. Dziekan seminarzystów, przedstawił mi każdego z nich. Potem, jak to zwykle bywa przy takich okazjach nastąpiły oficjalne przemówienia. Pani Dyrektor całej szkoły, pozdrowiła i podziękowała za przybycie, używając także kilka polskich słów. W swojej odpowiedzi, wyraziłem swój podziw dla jej zdolności lingwistycznych i radość, że usłyszałem tutaj mój język ojczysty. Ponieważ zabrzmiał tu język polski, postanowiłem przypomnieć postać polskiego świętego, św. Maksymiliana Marię Kolbe, zamordowanego przez Niemców w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Święty Maksymilian ofiarował swoje życie za innego więźnia, którego Niemcy skazali na śmierć głodową z grupą innych więźniów. Ten wielki święty, był także wielkim misjonarzem, który pojechał nawet do Japonii, aby tam prowadzić działalność ewangelizacyjną. Prowadził bardzo dużo dzieł apostolskich. Zwykł powiadać, jak coś szło zbyt łatwo, że jest to podejrzane i zapewne jest tu działanie złego ducha, bo idzie zbyt łatwo. Także, powiedziałem seminarzystom, żeby się nie zamartwiali, kiedy w swoim życiu napotykają trudności. Jest to zjawisko w pewnym sensie normalne. Podkreśliłem, że Chrystus na nich czeka i ich potrzebuje. Nasze spotkanie zakończyliśmy wspólnym odśpiewaniem nieszporów w seminaryjnej kaplicy.

Następnie dnia udaliśmy się do zapory wodnej w Akosombo, gdzie znajduje się elektrownia wodna oraz największe sztuczne jezioro świata Wolta. Pierwszy raz byłem tam w listopadzie z kapłanami z diecezji Kieleckiej. Po drodze, zatrzymaliśmy w miejscowości Agomanya, u wytwórcy koralików ze szkła pana Japa Cedi. Artysta pokazał nam cały proces wytwarzania głównie okrągłych koralików. Szkło pozyskiwane jest z pustych butelek, które następnie są tłuczone i rozdrabniane na szklany proch, który potem jest umieszczanyw kamiennych formach. Te formy z kolei są wkładane do pieców, gdzie następuje przetapianie szklanego prochu. Po wystygnięciu, formują się szklane koraliki, które jeszcze trzeba oszlifować na kamieniu w wodzie i piasku.Oczywiście wartość koralików zależy od rodzaju szkła, obróbki i zdobnictwa. Są też specjalne rodzaje koralików przygotowywane dla tradycyjnych wodzów jako klejnoty królewskie. Twórczość pana Cedi cieszy się dość dużym zainteresowaniem również za granicami Ghany. Ale jak sam zauważył niewielu jest ludzi zainteresowanych tego typu działalnością, ponieważ jest to żmudna praca, wymagająca wiele cierpliwości i wysiłku. Pomimo bezrobocia, jak mówił pan Cedi, młodzi ludzie szukają jednak zajęć, które są mniej męczące i dają dobre dochody od razu, niż praca przy wyrobie koralików.

Po zakończeniu tej wizyty, udaliśmy się do elektrowni w Akosombo. Tym razem zwiedziałem elektrownię od środka. Co prawda wody nie widzieliśmy, ale za to mogliśmy podziwiać długie korytarze i z wieloma rurami i zaworami. W tych korytarzach panował jednak dość znaczy hałas i wyższa temperatura niż na zewnątrz. Także opuściliśmy je bez specjalnej nostalgii. Centrum sterowania, ze względu na korona wirusa, mogliśmy tylko zobaczyć przez szyby drzwi, za którymi było widać rzędy komputerów z siedzącymi za nimi operatorami. Pomimo komputeryzacji, jednak czynnik ludzki jest decydujący w tak wielkim przedsięwzięciu jakim jest elektrownia wodna. Oczywiście odwiedziliśmy kościół św. Barbary, gdzie byłem w listopadzie b.r. oraz udaliśmy się do kościoła parafialnego, gdzie byłem po raz pierwszy. Bardzo ciekawe, że, przy wybudowaniu nowego kościoła, parafianie nalegali na to, i to otrzymali, aby nowy kościół parafialny zachował włoskie brzemienie wezwania parafii Santa Barbara a nie jej angielską wersję.

W niedzielę, uroczystości zakończenia roku św. Józefa w katedrze w Koforidua p.w. św. Jerzego rozpoczęły się o godzinie 9:00 pardą rycerzy i dam Marschala ora św. Jana. Katedra położona jest na wzgórzu, skąd rozciąga się piękny widok na całe miasto. Niestety, ze względu na rozmiary katedry i korona wirusa, ograniczono ilość wiernych, którzy mogli uczestniczyć w liturgii. Jak to zazwyczaj przy takich okazjach bywa, liturgia miała niezwykle uroczysty przebieg ze starannie przygotowanymi śpiewami, muzyka i służbą liturgiczną. Masz św. trwała tylko trzy godziny. W homilii przypomniałem treść listu Apostolskiego Papieża Franciszka Patris Corde, wskazując na szczególną rolę św. Józefa w katolickiej duchowości. Zwróciłem także uwagę, że ma to niezwykłe znaczenie właśnie teraz, kiedy tzw. kultura masowa podważa znaczenie tradycyjnej rodziny, a zwłaszcza figury ojca. Po Mszy św. robiliśmy, jak zwykle bywa, pamiątkowe fotografie. Trzecia niedziela Adwentu, to niedziela gaudete, czyli radujcie się. Tak też można było nazwać tę naszą niedzielną celebrację jako radosne świętowanie obecności Chrystusa pośród nas. Można powiedzieć, że może to być także przesłanie dla wielu katolików, aby nauczyli się przeżywać radośnie Mszę św. i dzielić się tą radością z innymi, nie tylko w trzecią niedzielę Adwentu.

† Henryk M. Jagodziński
Nuncjusz Apostolski w Ghanie

13 grudnia 2021 r.