O życiu na Misjach w Brazylii - relacja misjonarza ks. Piotra Pochopienia

W trwającym Tygodniu Misyjnym otrzymaliśmy list z dalekiej Brazylii, gdzie posługuje nasz misjonarz ks. Piotr Pochopień. Zachęcamy do lektury.

Dokąd idziesz? Dokąd biegniesz?
Tak ci czasu ciągle brak...
Dokąd spieszysz? O czym myślisz?
Co w twym życiu wartość ma..?

Nie masz czasu na modlitwę
chociaż wokół pełno zła
i upadasz w tej gonitwie
z pokusami walczysz sam

Ucisz się i skłoń kolana
pomyśl dziś o życiu twym
póki żyjesz szukaj Pana
jutro możesz spóźnić się

Prędko życie twe przeminie
i przed Panem staniesz raz
czy On będzie znał twe imię
czy odwróci Swoją twarz

Dokąd idziesz? Dokąd biegniesz?
Tak ci czasu ciągle brak...
Dokąd spieszysz? O czym myślisz?
Co w twym życiu wartość ma..?

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Dnia 3 czerwca tego roku obchodziłem mój Jubileusz 25-lecia kapłaństwa. Ten jubileusz też zainspirował mnie do małych refleksji. Z moich 25 lat kapłańskich – 12 spędziłem w Polsce, a już 13 w Brazylii, gdzie kontynuuję swoje misyjne posłannictwo. Wsłuchując się w słowa wyżej umieszczonej piosenki, czasem zadaję sobie pytanie dokąd tak ten współczesny świat się spieszy, dokąd się my spieszymy w dobie komputerów, telefonów komórkowych. W całym tym pośpiechu wielokrotnie zapominamy o spotkaniu z drugim człowiekiem, podjechaniu na kawę do naszego przyjaciela.

Pamiętam z mojej młodość, przed każdym domem była ławeczka i w niedzielne popołudnie sąsiedzi się gromadzili, dzieci biegały, młodzież w coś grała. Ulica żyła. Dziś ławek brak, bramy na pilota, że nawet nie wiadomo, kto obok mnie mieszka. A nawet, jak się znamy, to wolimy spędzić czas przed telewizorem czy komputerem niż wyjść jak to się mówi do ludzi.

Często zastawiamy się brakiem czasu i obowiązkami. A tak naprawdę boimy się spotkań, bo o czym będziemy rozmawiać. Często nasz sąsiad mieszka kilka metrów od nas, przyjaciel mieszka parę kilometrów od nas – a ten dystans czasem staje się odległością nie do pokonania.

W mojej diecezji Guarapuava razem ze mną posługują księża misjonarze, w różnym wieku z różnych diecezji polskich z różnym stażem misyjnym: ks. Roman Góra – 24 lata na misjach, ks. Zdzisław Nabiałczyk – 35 lat na misjach, ks. Marek Figurski – 23 lata na misjach, ks. Mirosław Rietz – 38 lat na misjach, ks. Tadeusz Semmerling – 19 lat na misjach i schorowany  ks. Wiesław Morawski – 52 lata w Brazylii. Pomimo tych różnic wiekowych, stażowych, tworzymy jedna rodzinę kapłańską wspierającą się nawzajem, pomagając sobie nawzajem, regularnie wieczorem dzwoniąc do siebie i  raz w miesiącu wszyscy razem obowiązkowo u któregoś misjonarza się spotykamy. A nie jest to łatwe: po pierwsze każdy z nas jest proboszczem na dużej parafii zaczynającej się od 7.000 katolików a na największej jest ks. Tadeusz na parafii 36.000 wiernych  (i ma tylko do pomocy 2 wikariuszy), a po drugie, żeby wyjechać na dwa dni w miesiącu trzeba wszystko dobrze poukładać, gdyż każda parafia ma wiele kościołów filialnych oddalonych nawet do 100 kilometrów od kościoła głównego. Najmniej ma moja parafia Laranjal – tylko 17, a najwięcej ks. Tadeusza 49. I po trzecie odległość między nami w ramach tej jednej diecezji zaczyna się od 130 km a najdalej ja mam do dwóch kolegów 243 km i 257 km. Nie ma autostrad, są zwykłe drogi, wiec czas podróży się wydłuża. Dlatego kiedy się zjeżdżamy zostajemy z noclegiem. Sprawujemy wspólną Mszę św., wspólnie odmówimy brewiarz, wspólne posiłki (czego najbardziej brak w pozostałe dni – drugiego kapłana przy śniadaniu czy obiedzie) i niekończące się rozmowy. Będąc na misyjnym szlaku, nie mając wsparcia drugiego kapłana Polaka, bardzo szybko z powodu samotności można się zagubić, załamać i stracić ducha misyjnego.

Także kiedy w rodzinie dzieci nie mają wsparcia rodziców, dziadków czy rodzeństwa szybko stracą prawdziwy cel swojego życia – i później popadają w róże uzależnienia czy złe towarzystwo.

Kiedy zostałem księdzem w Jubileuszowym Roku 2000 i otrzymałem nominację na wikariusza do parafii w Staromieściu usłyszałem od mojego pierwszego proboszcz (nieżyjącego już ks. kanonika Stanisława Grudnia): proszę księdza, proszę zapamiętać – nie może zabraknąć księdzu czasu na spotkanie z drugim kapłanem, wszystkie spotkania w dekanacie, czy to z okazji spowiedzi, odpustu, jubileuszów, czy imienin są obowiązkowe razem z posiłkami (a takich spotkań ze spowiedziami, odpustami, imieninami było w roku 34). Można się z nich było tylko zwolnić z powodu choroby. Za moich czasów w dekanacie lelowskim były także obchodzone imieniny wikariuszy (a było nas 6 wikariuszy) i podobnie było (i jest do tej pory!!!) w dekanacie morawickim, gdzie przez 6 lat byłem wikariuszem w Morawicy u ks. kanonika Jana Ciszka.

Kiedy przyszedłem do dekanatu lelowskiego, ks. Stanisław Idziak – wikariusz w Irządzach w tamtym czasie – wprowadził raz w miesiącu wspólną obowiązkową kolację wikariuszy, na której można było się podzielić różnymi opiniami, także na temat naszych proboszczów, ale także ustalaliśmy plan pracy z ministrantami. Organizowaliśmy w ramach dekanatu rozgrywki ministranckie, w tenisa stołowego, piłki nożnej itp. Zanim powstała liga diecezjalna, nasi ministranci już w tamtych czasach grali i mieli stroje piłkarskie – a proboszczowie sponsorowali zakupy sprzętu i nagrody.

Kiedy przyjeżdżam na urlop z Brazylii do Polski, każdy zadaje mi pytanie: Czego ci brakuje najbardziej na misjach? Odpowiedź dla mnie jest prosta, a dla wielu zaskoczeniem – frugiego kapłana przy śniadaniu i obiedzie. Wtedy często wracałem myślami do wspólnych posiłków i kawy w Staromieściu, Morawicy i w innych parafiach dekanalnych. W Brazylii, jako proboszcz sam na parafii, doceniłem co to znaczy drugi kapłan przy stole, gdzie z proboszczami – ks. Stanisławem Grudniem i ks. Janem Ciszkiem prowadziło się niekończące rozmowy na różne tematy, ustalało się spokojnie plan działania i rozwiązywało się wszystkie problemy. Patrząc po latach na tamte czasy, czasy kiedy byłem klerykiem, a drzwi plebani i wikariatu w Stopnicy były zawsze dla nas kleryków i później kapłanów otwarte. Mając wspaniałych proboszczów i wikariuszy w Stopnicy, Staromieściu, Morawicy i kapłanów z tamtych dekanatów – cieszyłem się i po dzień dzisiejszy przepełnia mnie radość z bycia  kapłanem, nie żałując żadnej sekundy.

Przyjeżdżając na urlop do Polski, często jestem na posiłkach u księdza biskupa Jana i w różnych parafiach poczynając od mojej rodzinnej ukochanej  Stopnicy. Bardzo mnie cieszy, że widzę i doświadczam wspólnoty stołu na plebaniach księży wikariuszy z proboszczami. A i ja siedząc przy tym wspólnym stole czuje się jak domownik.

Zawsze każdego dnia pamiętam w modlitwie o żywych i zmarłych księżach biskupach, kapłanach, siostrach zakonnych których Bóg postawił na mojej drodze, którzy pokazali jak piękne jest kapłaństwo i służba Bogu i ludziom.

Kiedy przyjeżdżam na urlop, zawsze znajduję czas na odwiedziny kapłanów, a w sposób szczególny kilka razy pojawiam  się w domu księży emerytów, na Mszy św., na śniadaniu, obiedzie i prywatnych kawach. Jako kleryk przez 6 lat w soboty chodziłem z innymi klerykami, aby służyć pomocą schorowanym kapłanom i w ten sposób uczyłem się służby i szacunku do kapłaństwa, nawet tego na emeryturze. I tak pozostało do dziś. Zawsze słyszę wiele dobrych i ciepłych słów podczas urlopu od księży biskupów, kapłanów, sióstr zakonnych i osób świeckich, które dodają mi sił i dają radość z wszystkich dokonań, które są naszymi wspólnymi osiągnięciami. Przecież bez pomocy płynącej z naszej diecezji, nie był bym w stanie nic dokonać ani materialnego ani duszpasterskiego.

Nigdy nie zapomnę pierwszych słów ks. biskupa Jana Piotrowskiego, podczas pierwszego naszego spotkania: „Proszę księdza Piotra, niech ksiądz pamięta, że tu w diecezji kieleckiej zawsze jest księdza dom, do którego może ksiądz wrócić w każdej chwili”. I te słowa przepełniają cały czas moje serce, że nie jestem bezdomnym pielgrzymem ale mam gdzie zawsze wrócić – do ukochanej  diecezji kieleckiej która jest moim domem.

Kiedy przyjechałem do Brazylii, pierwsze słowo, jakie usłyszałem od polskich misjonarzy: Pamiętaj dzieciaku, nigdy nie może braknąć czasu i pieniędzy na paliwo na odwiedzenie drugiego kapłana, a w sposób szczególny kapłana chorego. Jak chcesz być dobrym misjonarzem, to najpierw stwórz wspólnotę kapłańską, a wszystko inne się ułoży. Mieli rację! We wspólnocie braci kapłanów, można góry przenosić. We wspólnocie rodzinnej, gdzie jest miłość i wsparcie – wielkie problemy staja się małymi, niezauważalnymi.

Dziękuję Bogu za wspaniałych kapłanów którzy stanęli na mojej drodze przez te 25 lat, bo dzięki ich formacji i przykładu życia kapłańskiegostaram się służyć w moim kapłaństwie najlepiej jak potrafię. Bo ci wspaniali kapłani, moja rodzina i przyjaciele formowali swoim słowem i przykładem życia, moje kapłaństwo.

Życzę wszystkim aby w tym codziennym zabieganiu, nigdy nie zabrakło czasu na wspólny posiłek, wspólną rozmowę i odwiedziny swojego kolegi, przyjaciela. A kiedy jest ci ciężko, nie siedź ze swoimi problemami w czterech pustych ścianach, bo to nie rozwiąże problemów. Zawsze znajdzie się ktoś kto pomoże – sam tego doświadczyłem wiele razy i to przede wszystkim od innych kapłanów. Małżeństwo i rodzina to dar, który trzeba pielęgnować i przeżywać nie tylko w domu w czterech ścianach ale we wspólnotach parafialnych, czynnie uczestniczyć w życiu swojej parafii.  Kapłaństwo to dar, ale ten dar trzeba pielęgnować, dbać o niego, dzielić się nim i przeżywać we wspólnocie parafialnej i kapłańskiej. 

Jak jestem na urlopie często jestem pytany, jak wygląda posługa w mojej parafii. Mam 17 kościołów filialnych. W tych kościołach filialnych odprawiam Mszę św. raz w miesiącu w sobotę lub niedzielę. Są to wyjazdy całodniowe. Posiłki, które wcześnie rano przygotowuję, zabieram ze sobą. Nie jem po domach, gdyż każdy inaczej gotuje i żołądek by tego nie wytrzymał. Ale zawsze po powrocie z kościołów wyjazdowych, przywożę owoce, warzywa, mięso, chleb, mleko, jajka itp., które otrzymuję od ludzi w darze. Zawsze też mam w samochodzie cały komplet ubrań na zmianę, podstawowe leki, opatrunki i przede wszystkim wodę i pełny bak paliwa. Przed każdą Mszą św. minimum 30 minut spowiadam (czasem potrzeba jest dokończyć spowiedź po Mszy św.). Zawsze Msza św. jest z kazaniem. A 10 min przed Mszą św. Koronka do Miłosierdzia Bożego.  Obecnie w październiku we wszystkich kościołach jest Nowenna do św. Carlo Akutis zakończona Mszą św., Litanią i ucałowaniem relikwii.

Po Mszy św. w kościołach filialnych jest krótkie spotkanie z radą danego kościoła i katechetami. Także czasem po spotkaniu są odwiedziny chorych – wcześniej ustalone. Zawsze wtedy na kościołach filialnych są wcześniej przygotowane chrzty i śluby. Więc pobyt w kościele filialnym zajmuje około 2,5 godziny.

W kościołach filialnych na Mszach św. jest od 40 osób do ponad 200, zależy od wielkości kościoła. W każdą sobotę wyjeżdżam do trzech kościołów filialnych o godzinie 8.00 rano i wracam między 16.30, a 18.00. I o godzinie 19.00 mam Mszę św. w kościele głównym z niedzieli. W niedzielę w kościele głównym mam Msze św. o godzinie 9.00 i 10.30, potem wyjeżdżam do trzech kościołów filialnych i wracam do domu gdzieś na godzinę 18.00.

Najgorsze jest to, że mam jak każdy człowiek dni kiedy źle się czuję, bo boli głowa, zdarza się zatrucie pokarmowe, przychodzi grypa i inne choroby, np. dengi (zatrucie krwi przez ukąszenie komara, których skutek odczuwam już 8 miesięcy, jeszcze nie doszedłem do siebie do pełnych sił) i nie można odwołać Mszy św. gdyż są zaplanowane chrzty, śluby, spotkania, jubileusze i ci ludzie mają Mszę św. tylko raz w miesiącu. Modlę  się, aby wytrzymać ten dzień, biorę  leki i jadę. A nie ma kto zastąpić, gdyż wszyscy księża z innych parafii maja podobną sytuację. Zdarza się często, że do tych 4 Mszy św. w sobotę lub w niedzielę dochodzi Msza ślubna lub pogrzebowa. Raz mi się zdarzyło, kiedy było bardzo gorąco, że do tych 4 Mszy św. doszły mi jeszcze 3 pogrzeby (pierwszy odprawiałem o godz. 6.30, drugi o 21.00, a ostatni… o 23.00). Także dużym zmęczeniem jest nie tylko dojazd trudnymi drogami, ale często kościoły filialne strop maja na wysokości 3-4 metry, a to oznacza, że kiedy na dworze jest ponad 30 stopni to w środku mamy saunę.

W kościele głównym w tygodniu mam Mszę św. o godzinie 19.00 w każdą środę z nowenną do Matki Bożej Nieustającej Pomocy i w piątki o godzinie 19.00 z Litanią do św. Piotra Apostoła – patrona parafii. W każdy pierwszy piątek miesiąca po wieczornej Mszy św. rozpoczyna się w kaplicy 24-godzinna adoracja Najświętszego Sakramentu. Co godzinę są wyznaczone grupy pastoralne – Pan Jezus nie jest sam. W pozostałe dni, jeżeli nie wypada święto liturgiczne, sprawuję Mszę św. prywatnie. Do tego dochodzą śluby, w październiku były 3, a jeszcze są zaplanowane 2. Często śluby są w tygodniu. Dochodzą pogrzeby (nie można zaplanować pogrzebu, bo ze względu na gorąc, chowa się w 12 godzin, a nawet szybciej). Do 15 października były 4 pogrzeby. W każdym miesiącu jest obowiązkowe spotkanie z grupami pastoralnymi: mam ich 14 – w celu omówienia planów na każdy miesiąc. Także raz w miesiącu jest spotkanie z Radą Parafialną.

Zawsze zostaje jedna sobota i niedziela bez kościołów filialnych – wtedy mam całodniowe spotkania formacyjne, np. bierzmowanych, szafarzy Eucharystii, katechetów, młodzieży itp. Takie spotkanie w sobotę  zaczyna się o godzinie 8.30 śniadaniem i kończy się Mszą św. o godzinie 19.00. W niedziele zaczyna się o 9.00 Mszą św., a kończy popołudniu o godzinie 16.00. Dlaczego całodniowe? Gdyż ludzie przyjeżdżają z kościołów filialnych, wiec to jest czas dojazdu i koszty paliwa, wiec takie spotkanie formacyjne jest raz, czy dwa razy do roku. Do tych wszystkich spotkań wcześniej trzeba się przygotować, do tego dochodzą spotkania i wypełnienie protokołu przedślubnego z przyszłymi małżonkami. Także kontrolowanie i załatwianie wszystkich spraw remontowo-budowlanych. Spotkania w szkole, urzędzie miasta, banku itp. Dlatego każdego dnia wstaję o godzinie 6.15 i o godzinie 22.00 już idę spać.

W każdej parafii jest sekretarka. Bez niej nie mogłaby funkcjonować parafia, tym bardziej, że ludzie przyjeżdżają z kościoła filialnego kilkadziesiąt kilometrów np. z chrztem, a księdza nie ma. Kancelaria parafialna jest otwarta od godziny 8.00-11.30 i od 13.00-17.30. Od godziny 11.30-13.00 jest czas obiadu, kancelaria parafialna jest zamknięta i nikt nie przeszkadza księdzu, można spokojnie zjeść obiad i chwilę odpocząć.

W mojej diecezji poniedziałek i wtorek jest dniem wolnym dla księdza, ze względu na zajętą cała sobotę i niedzielę. Dlatego jeżeli w te dni nie wypada uroczystość, pogrzeb, wezwanie do chorych, czy coś innego ważnego – nawet, jak ksiądz jest na parafii to ludzie nie przeszkadzają. Wtedy można nadrobić różne zaległości i przygotować kazania, przygotować się do różnych spotkań i także chwilę odpocząć.

Jak wspomniałem mam 14 grup pastoralnych, i każda z tych grup ma wyznaczone przygotowanie całej liturgii mszalnej i raz w tygodniu w kościele głównym różaniec – np. różaniec mężczyzn w każdy czwartek o godzinie 6.00 rano, a różaniec matek także w każdy czwartek o godzinie 18.00. Każda grupa pastoralna liczy od kilkudziesięciu do kilkuset osób! Np. grupa młodzieży liczy ponad 400 osób. Bardzo miłym gestem była obecność policji na moim jubileuszu w parafii, którzy w życzeniach powiedzieli, że dziękują za moją posługę, bo kiedy powstała kilka lat temu grupa młodzieży to dzięki temu na ten moment przestępczość nieletnich w mieście spadły o 70%.

Jestem w Brazylii 13 lat i nigdy mi się nie zdarzyło kiedy sprawuję Mszę św. z ludem, abym czytał czytania, wprowadzenie, modlitwę wiernych, czy prowadził śpiew – zawsze jest to przygotowane w kościele głównym jak i w kościołach filialnych. Ludzie, choć w większości biedni, to uczestniczą z radością w życiu Kościoła. I to jest piękne! Do czego zachęcam w wszystkich wiernych w Polsce. Przyjeżdżam na Mszę św. do kościoła filialnego, a oni już 40 min wcześniej są obecni. Po Mszy św. nie uciekają do domów, tylko jeszcze przed kościołem siedzą i rozmawiają.

Kiedy wyjeżdżam do Polski na urlop, to już rok wcześniej poszukuje księdza na zastępstwo, aby parafia podczas mojej nieobecności dobrze funkcjonowała. Czasem jest to ksiądz na emeryturze, czasem jakiś ksiądz, który nie wybiera się na urlop i w ramach urlopu swojego zastępuje mnie, czasem polscy misjonarze biorą za mnie zastępstwo po tygodniu. Dlatego, gdy wracam z urlopu już musze przygotować wszystko na kolejny urlop, bo jest problem ze znalezieniem księdza na zastępstwo. Dziękując Panu Bogu przez te 13 lat nigdy moja parafia nie była bez opieki duszpasterskiej kiedy jestem na urlopie na przełomie maja i czerwca.

Chciałbym wszystkim serdecznie podziękować za każde spotkanie podczas mojego urlopu jubileuszowego, za każdą modlitwę, za każdy dar, za każdy wspólny posiłek i rozmowę, za wspólne dbanie o misyjność Kościoła.  Bóg zapłać!

Przez te 13 lat przyjeżdżając na urlop uczestniczę w życiu naszej diecezji poprzez zaproszenia na lekcje religii do szkół, poprzez zaproszeniem do naszego kieleckiego seminarium z Mszą św. i później kawą z Kołem Misyjnym, poprzez poprowadzenie Nabożeństwa Fatimskiego w parafiach, czy mówienie kazań na odpustach parafialnych. A także poprzez głoszenie kazań misyjnych w niedziele – dzięki życzliwości księży proboszczów. Ale największą radością są zaproszenia na Msze św. do dzieci I-komunijnych w Białym Tygodniu w wielu parafiach. Dzięki tym zaproszeniom mogę podzielić się moim doświadczeniem misyjnym z dziećmi komunijnymi i ich rodzicami, i czuć się w diecezji kieleckiej, jak w swoim domu, do którego co roku, w ramach urlopu, wracam z radością. Podczas pandemii także prowadziłem lekcje religii przez Internet np. w Koniecpolu – 12.500 km nie było żadną wielką odległością.

Podczas tych 13 lat posługi na Ziemi Brazylijskiej doświadczyłem odwiedzin Księda Biskupa Jana Piotrowskiego, kapłanów i kleryków kieleckiego seminarium w ramach praktyki duszpasterskiej. Dzięki temu mogłem się podzielić moim doświadczeniem codzienności misyjnej i także takie odwiedziny były ubogaceniem dla moich parafian – za co dziękuję!

Z pamięcią w modlitwie w tym szczególnym miesiącu misyjnym

ks. Piotr Pochopień
MISJONARZ Z BRAZYLII

______________

Wszystkie ofiary misyjne można przesłać na konto:

40 1240 1372 1111 0010 6117 7623

Kuria Diecezjalna
25-025 Kielce, ul. Jana Pawła II 3