Obuasi i Jasikan

Ksiądz Arcybiskup Henryk Jagodziński, Nuncjusz Apostolski w Ghanie, odbył kolejną wizytę duszpasteską. Tym razem odwiedził dwie diecezje: Obuasi i Jasikan. Zachęcamy do lektury.

W ostatnim tygodniu października udałem się na kolejną wizytę duszpasterską. Pierwszym etapem mojej podróży była diecezja Obuasi. Stolica diecezji jest oddalona od Akry o 233 km. Na przebycie tego dystansu, w tutejszych warunkach, potrzeba około sześciu godzin. Miałem tam przewodniczyć Mszy Św. i wręczyć papieskie odznaczenia dziewięciu zasłużonym osobom.  Obuasi w Ghanie i poza jej granicami jest znane, przede wszystkim, z największej na świecie, podziemnej kopalni złota, które było tu już wydobywanie w XVII w. Jednakże w wyniku podjętych w ostatnich latach działań mających na celu restrukturyzacje kopalni, wielu ludzi straciło pracę. Podobno, kopalnia ma być eksploatowana jeszcze tylko dwadzieścia lat.

Uroczystość miała zacząć się już o godzinie dziewiątej w sobotę, więc musiałem wyruszyć dzień wcześniej. W dzień uroczystości, przed wejściem do katedry, która została wybudowana w 1904 r., czekali na nas rycerze i damy stowarzyszeń: Marshala i św. Jana. Oprócz pasterza diecezji J. E. ks. bpa Johna Yaw Afoakwah, był też obecny emerytowany arcybiskup Cape Coast J. E. ks. abp MatthiasKobenaNketsiah. Podczas uroczystej Mszy Św. odznaczyłem dwie osoby papieskim medalem „Benemerenti”, kolejne dwie krzyżem „Pro Ecclesia et Pontefice”, czterech kawalerów odznaczyłem Rycerskim Orderem Św. Grzegorza Wielkiego i jedną damę tymże samym orderem. Do Orderu Św. Grzegorza Wielkiego przypisany jest też specjalny ubiór, w formie zielonego fraku, ze szpadą i czarnym dwurogiem. Dla dam, oczywiście nie jest przewidziany frak, ale specjalnego kroju suknia ze srebrnymi dodatkami, też koloru zielonego. Odznaczeni, kiedy otrzymują ten order nie mają obowiązku posiadać tego specjalnego uniformu, ale w Ghanie wszyscy to chętnie czynią, a poza tym, po trzymaniu tego orderu z dumą stawiają sobie przed nazwiskiem tytuł „Sir”. Ghańczycy niezwykle sobie cenią te papieskie odznaczenia, i nawet utworzyli specjalne stowarzyszenie uhonorowanych papieskimi odznaczeniami.

Tradycja papieskich odznaczeń jest bardzo długa i swymi korzeniami sięga XIV w., kiedy w 1319 r. został ustanowiony Najwyższy Order Chrystusa. Przez następne stulecia powstawały kolejne odznaczenia, które co jakiś czas były reformowane. Na początku XIX w. ustanowiono nowe ordery i dodano dodatkowe odznaczenia. Ich celem było wyróżnienie działań zasługujących na szczególny szacunek.Chodziło nie tylko o nagrodzenie czynów dotyczącychochrony osoby Papieża i obrony Państwa Kościelnego, gdy było ono zagrożone militarnie, ale także o odwagę okazaną w promowaniu pokoju i sprawiedliwości. W ten sposób chciano równieżnagrodzić talenty okazywane w najróżniejszych dziedzinach – literaturze, sztuce, nauce itd. – w służbie Ewangelii, cnoty i dobra wspólnego. W tym sensie te zaszczyty pomagały uhonorować tych, którzy je otrzymali, bez względu na ich wiek oraz pochodzenie społeczne. Stały się również zachętą do bycia przykładem prawości dla innych. W rzeczywistości poczucie honoru nigdy nie wychodzi z mody: rozumiane we właściwy sposób, jest ściśle związane z dobrą pracą każdego, niezależnie od otrzymanych odznaczeń lub wyróżnień.

Po Mszy św. czekała na mnie bardzo miła niespodzianka; otóż spotkałem czwórkę naszych rodaków, rodem z Bielska-Białej. Byli to: Dawid Błaszczak, Gabriela Błaszczak, Kinga Hruszka i Aleksandra Wyrwa, ze wspólnoty Szkoły Ewangelizacji Cyryla i Metodego (SECiM). Przyjechali tutaj w lipcu b.r., na roczny pobyt, w parafii Adanse Akrofuom, niedaleko Obuasi. Celem ich wyjazdu jest dzielenie się doświadczeniem wiary, zbawienia w Jezusie Chrystusie i wspólnoty. Prowadzą także kursy New Life (Nowe Życie), który jest formą rekolekcji ewangelizacyjnych, o czym można przeczytać na ich stronie internetowej https://secim.pl/.

Niestety, nie mieliśmy zbyt dużo czasu na rozmowę, ale mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. W każdym razie, muszę powiedzieć, że spotkanie z tymi wspaniałymi, młodymi ludźmi, którzy zostawili swoje dotychczasowe życie, aby udać się w nieznane, aby głosić Chrystusa, wzbudziło we mnie podziw oraz odbudowało moją nadzieję co do naszej ojczyzny, że skoro mamy taką wspaniałą młodzież, to znaczy, że jeszcze Polska nie zginęła… 

Po obiedzie, musiałem się spieszyć, bowiem czekało mnie dziesięć godzin jazdy samochodem. Drogi w Ghanie generalnie są dobre, ale tylko te główne, z tymi bocznymi jest różnie. Czasem asfaltu nie ma, albo jak jest: tzn., jego pozostałości to lepiej jakby go nie było. W niektórych miejscach, ze względu na opady deszczu, które nam także towarzyszyły, na niektórych odcinkach dróg porobiły się duże koleiny i małe jeziorka. Do tego jeszcze kozy wylegujące się na drodze, sprawiały, że nie mogliśmy jechać zbyt szybko. Co jakiś czas podrzucało mnie na wybojach, także miałem wrażenie, że za chwilę zobaczę razem śniadanie i kolację gdzieś na szybie albo fotelu samochodu. Ale na szczęście, bez większych przygód udało się mi dotrzeć do Jasikan o północy, gdzie J.E. ks. bp Gabriel A. A. Mante powitał mnie radośnie, szczęśliwy, że mimo wszystko dotarłem. Do Jasikan, przyjechałem z okazji celebracji 25-lecia powstania diecezji, gdzie miałem przewodzić głównej Mszy Św. Dzień jubileuszu rozpoczęliśmy od jutrzni o godzinie 7:30 w biskupiej kaplicy. Po śniadaniu, razem z przybyłymi biskupami z Ho, Wa, Teka-Akatsi i Donkorkrom udaliśmy się przed katedrę, aby jak zwykle, dokonać przeglądu rycerzy i dam Marshala i św. Jana. Potem, przeszliśmy uroczyście na pobliski plac, gdzie miała być sprawowana Msza św. polowa. Pod rzędami namiotów, ustawionych w czworobok, tworząc obszerny plac, wydawało mi się, że zgromadziło się około półtora tysiąca ludzi. Msza św.była bardzo uroczysta i trwała cztery godziny. Jak to przy takich okazjach bywa, oprócz rozbudowanej liturgii, nie można się było obyć bez okolicznościowych przemówień. Dało się odczuć olbrzymi entuzjazm tych ludzi i ich silną wiarę, gdyby jej nie było to kto by wytrwał cztery godziny w tropikalnym upale. W moim wystąpieniu podkreśliłem, że jest to dla mnie szczególna radość uczestniczyć w tym jubileuszu, ponieważ diecezja ta została erygowana przez mojego rodaka św. Jana Pawła II. Bardzo radosnym elementem tej celebracji, były życzenia jakie mi złożyli tradycyjni wodzowie, którzy do swoich słówpowinszowań dołączyli banany i kozła…, którego jednak nie zawiozłem do Nuncjatury a ofiarowałem księdzu biskupowi.

Po obiedzie, udałem się w powrotną podróż do Akry. Droga trwała pięć godzin po drogach i bezdrożach, przy akompaniamencie deszczu. Ale dzięki Łasce Bożej udało mi się szczęśliwie dotrzeć do Nuncjatury.

† Henryk M. Jagodziński
Nuncjusz Apostolski w Ghanie

3 listopada 2021