Wszystkich Świętych w Akrze

„Ojczyzna, to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie” (C.K. Norwid). Wiem, że ten cytat w tych dniach jest powtarzany bardzo często, i być może na wielu nie wywiera aż tak wielkiego wrażenia, ale dla mnie dzisiaj, nabrał on szczególnego znaczenia.

Jak każdy Polak, tego dnia, w uroczystość Wszystkich Świętych udałem się na cmentarz. Pomimo tego, że nie ma tutaj polskiego cmentarza a groby moich bliskich są oddalone od Akry, w linii prostej, około 5400 km, to jednak postanowiłem uczcić ten dzień tak, jak w Polsce. To nic, że nie ma tutaj złotej, polskiej jesieni, że nie ma kolorowych, jesiennych liści. To nic, że nie ma listopadowego chłodu, wczesnego zmroku, i tej szczególnej zadumy i modlitwy, dzięki której łączymy się z tymi, którzy nas uprzedzili do wieczności. Trudno opisać klimat Wszystkich Świętych w Polsce, trzeba go po prostu doświadczyć. Palmy, chociaż piękne nie zastąpią klonów, dębów, brzóz i całej gamy polskich drzew, które cieszą nasze oczy barwami swoich liści i przypominają o przemijaniu i kruchości życia.

Po Mszy św., aby uzyskać odpust dla dusz w czyśćcu cierpiących, udałem się na stary cmentarz wojskowy w Akrze (bo jest i nowy), domówiłem przepisane modlitwy i zacząłem oglądać groby żołnierzy. Cmentarz, położony niedaleko Parlamentu, podzielony jest na dwie części: cmentarz sił zbrojnych Ghany i cmentarz żołnierzy poległych w czasie drugiej wojny światowej, w większości żołnierzy w służbie brytyjskiej.

Wydawało mi się do tej pory, że rzeczywiście jestem na przyjaznej, lecz jednak obcej ziemi. Przechodząc wśród grobów, niespodziewanie znalazłem grób polskiego oficera. Napis, na prostokątnej, u góry owalnej płycie brzmi: Por. T. Lukasiewicz, L.A.D.U, 12th December 1942, Age 29, Polish Forces, (T. Porucznik Lukasiewicz, 12 grudnia 1942, wiek 29, Polskie Siły). A na samym dole płaskorzeźba polskiego orła w koronie. Muszę przyznać, że poczułem się tak, jakbym spotkał grób kogoś z rodziny, i wtedy przypomniałem sobie słowa C.K. Norwida o ojczyźnie i grobach. Ta ziemia, już nie jest obca, bo jest tu także nasz rodak, który w długim marszu do wolnej ojczyzny, spoczął tutaj na wieki. Nie wiem, w jakich okolicznościach zginął porucznik Lukasiewicz. Być może później uda mi się dowiedzieć czegoś więcej o jego losach. Na tym samym cmentarzu, spotkałem dwa groby włoskich żołnierzy, na których nagrobkach widniała data śmierci 10 czerwca 1945. Jak się później dowiedziałem, zginęli w katastrofie morskiej, kiedy płynęli do Ghany w sprawiejeńców wojennych. Ta część cmentarza, gdzie spoczywa porucznik Lukasiewicz i Włosi, oddzielona jest od reszty cmentarza niewysokim murem. Prowadzi do niej specjalna brama z napisem: Christianborg war Cemetery1939-1945. Cmentarz ten został utworzony w 1941 i zawiera 416 grobów z okresu drugiej wojny światowej.

Jak wszędzie w katolickim świecie, również i w Ghanie, obchodzona jest liturgiczna uroczystość Wszystkich Świętych, ale ma nieco inny charakter niż w Polsce. Praktycznie ogranicza się do Mszy św. w kościele: nie ma procesji na cmentarzach i nie ma zwyczaju nawiedzania grobów bliskich zmarłych, palenia zniczy i składania kwiatów. Katolicy i inni chrześcijanie obchodzą rocznicę śmierci zmarłego. Wtedy zamawiają Mszę św., modlą się za zmarłego i nawiedzają jego grób. Ale 1 i 2 listopada, cmentarze są tutaj puste. Być może, pewien wpływ na to miały tutejsze religie przedchrześcijańskie, gdzie co prawda kult przodków jest bardzo silny, jednakże po pogrzebaniu, praktycznie nie wspominało się już zmarłego.

Podczas mojej pierwszej uroczystości Wszystkich Świętych, w sposób szczególny przeżyłem tajemnicy Świętych Obcowania – chociaż dalecy a jednak bliscy i dzięki śp. por. Luksiewiczowi poczułem się jak w domu.

† Henryk M. Jagodziński
Nuncjusz Apostolski w Ghanie

1 listopada 2021 r